Eduardo Dolon sprawuje urząd burmistrza miasta Torrevieja po raz drugi. Po raz pierwszy w fotelu burmistrza zasiadł długo przed swoimi 40-tymi urodzinami. Czy wiązały się z tym jakieś konkretne obawy? Jakie wyzwania przyniosła pandemia na początku jego kolejnej kandencji? Jakie dzisiaj są największe wyzwania dla miasta? Czy Torrevieja znów będzie mogła oficjalnie otworzyć stację kolejową? Planów, problemów, inwestycji, marzeń jest wiele. Zwłaszcza teraz, w roku wyborczym. Na te i kilka innych tematów Torreviejaonline rozmawia dzisiaj z burmistrzem miasta.
Pierwszy raz został Pan burmistrzem miasta w wieku 36 lat, prawda?
Eduardo Dolon: Tak, miałem wtedy 36 albo 37 lat.
Probuję sobie przypomnieć co robiłem w wieku 36 lat i z pewnością polityka mnie nie interesowała. To naprawdę było Pana marzeniem zasiąść na fotelu burmistrza?
(śmiech)… Kiedy miałem 17 lat, w naszej szkole powstało coś w rodzaju koła politycznego, które ściśle współpracowało z urzędem. Wtedy po raz pierwszy zetknąłem się też z „dużą” polityką. Kiedy miałem chyba 20 lat ówczesny burmistrz zaproponował mi pracę w swoim najbliższym gronie i tak się zaczęło.

Ale nie miał Pan żadnych obaw, nikt nie wytykał Panu młodego wieku i być może braku doświadczenia, kiedy startował Pan w wyborach i później obejmował stanowisko burmistrza?
Nie, dlatego, że już wtedy miałem za sobą choćby pracę w młodzieżowej organizacji naszej partii i byłem też szefem wydziału kultury urzędu. Także raczej nikt nie mógł mi zarzucić braku doświadczenie, rozeznania.
Kolejne wybory Pan przegrał, ale w roku 2019 znowu je wygrał i wrócił do gabinetu burmistrza. I nagle naszedła pandemia. Jakim była ona dla Pana wyzwaniem?
Oczywiście, w takich sytuacjach trzeba natychmiast wszystko przewartościować. Musieliśmy stawić czoła problemowi, którego nikt przecież nie znał. Ale musieliśmy w jednej chwili odłożyć na bok wszelkie plany i projekty. Najważniejsi byli ludzie. Nie tylko jednostki, ale całe rodziny, które były w ogromnej potrzebie. Przecież tylu ludzi straciło wtedy pracę, tyle firm i mniejszych biznesów upadło. Robiliśmy co w naszej mocy, żeby pomagać na bieżąco, przede wszystkim zapewniając jedzenie. Ale też innym naszym priorytetem było skupienie się na tym, co „później” , co po pandemi, lub kiedy zelżeje. Dlatego stworzyliśmy programy pomocowe wspierające przedsiębiorców i ludzi, którzy stracili pracę, by mogli do niej wrócić. No i oczywiście trzeba było dostosować całe miasto do wymagań i obostrzeń, ale nie chcieliśmy całkiem ze wszystkiego rezygnować. Nie wolno było tak po prostu „wyciągnąć wtyczki” i całkowicie unieruchomi miasto. Kiedy życie zaczęło jako tako wracać do normy, my byliśmy pierwszym miastem nadmorskim chyba na świecie, które otworzyło plaże. Oczywiście dostosowując się do wszelkich zasad bezpieczeństwa zdrowia. Ale zostały one otwarte. Torrevieja jest miastem turystycznym i musieliśmy się znowu otworzyć na to, z czego miasto żyje. Tak samo z życiem kulturalnym. Owszem, musiało ono na jakiś czas zamilknąć, ale kiedy tylko dostaliśmy zielone światło, natychmiast wróciliśmy do tego, czym Torrevieja się szczyci. Życie kulturalne naszego miasta jest dla nas niezmiernie ważne.
Zazdrości Pan czasami takim miastom, jak Alicante, Benidorm, Elche czy Orihuela ich pozycji w regionie? Wydawać by się mogło, że te miasta z założenia mają coś więcej niż Torrevieja. Albo jest to stare miasto, albo lotnisko. Czy w ogóle próbuje Pan rywalizować z tymi miastami i robić coś, co przyciągnie turystów właśnie tu, a nie tam?
My stawiamy na życie kulturalne. Zapraszamy takich artystów, jak Shakira, R.E.M., Simple Minds, Depeche Mode i wielu innych. Tym chcemy konkurować z innymi ośrodkami. Staramy się, żeby przez cały rok coś się działo w mieście. Niezależnie od wielkości wydarzenia. Nie tylko skupiamy się na dużych koncertach, ale też przecież robimy festyny, festiwale, parady. Wiemy, że choćby na nasz festyn majowy ludzie przylatują na kilka dni specjalnie do nas. Weźmy też dla przykładu minione Święta. Tylko w tym okresie zorganizowaliśmy ponad 100 wydarzeń kulturalnych. Kultura i sport są mi niezwykle bliskie. Staramy się maksymalnie użytkować wszystko, co mamy w mieście i ciągle coś organizować. Wiem, że to przyciąga turystów, a i nasi mieszkańcy są z tego bardzo zadowoleni.
I, rzecz jasna, nie można zapominać, że Torrevieja jest miastem wielokulturowym. Mieszkają tu przedstawiciele ponad 120 krajów. Oficjalnie, Polaków jest to 709-ciu. Oficjalnie, choć ta liczba jest znacznie wyższa. Ale niech będzie 709. Czy to wystarczy, żeby zaoferować coś właśnie naszej społeczności?
Nawet gdyby mieszkał tu tylko jeden Polak, zrobilibyśmy coś i dla niego…
…to bardzo śmiałe stwierdzenie.
Bo taka jest prawda. Mamy w urzędzie wydział, który zajmuje się właśnie współpracą z przedstawicielami wszystkich narodowości, zamieszkujących nasze miasto. Jeśli tylko chcą coś zorganizować dla siebie, czy może pokazać się, pochwalić się swoją kulturą, osiągnięciami, tradycjami…my jesteśmy na to jak najbardziej otwarci i służymy pomocą. Miasto należy do wszystkich i chcemy celebrować każdą narodowość.
Pan chce, żeby Torrevieja rozwijała się, wzbogacała się i przyciągała coraz większe rzesze turystów. Ale czegoś tu brakuje. Było i w obiegłym stuleciu po 100 latach funkcjonowania zniknęło. Wiem Pan o czym mówię?
Chyba o stacji kolejowej?
Tak jest. Dlaczego to taki problem przywrócić linię kolejową w Torrevieja? Orihuela ma swoją stację, Crevillente ma swoją stację. A tu?
To jest jedna z najważniejszych dla nas rzeczy – bezpośredni kontakt z innymi, oklicznymi miastami. Nie tylko dzięki połączeniom autobusowym. Niestety, rząd centralny uważa, że Torrevieja nie potrzebuje linii kolejowej. Ale cóż…partia rządząca jest taka, jaka jest. My od dawna zabiegamy o przywrócenie kolei w naszym mieście, ale wygląda na to, że będziemy musieli poszukać innych rozwiązań. Obecnie pracujemy z władzami regionu Walencja i przygotowujemy się do badań nad tym, czy udałoby się stworzyć linię tramwajową. Taką, jaka łączy na przykład Benidorm z Denia. Ale my chcemy, żeby było to na dużo większą skalę. Przecież od Alicante, przez Guardamar, Torrevieja, Orihuela Costa, Pilar mieszka ponad milion ludzi. My chcemy, żeby się to udało jak najszybciej. Ale najwyraźniej niektórzy są temu przeciwni. Nie składamy broni, to na pewno.
Miasto przygotowuje się do przebudowy portu. To ogromna inwestycja. Ale ktoś może powiedzieć “No OK, ale to dla tych, którzy posiadają łódź. Jakie ja z tego będę mieć korzyści?”
Nie, nie. Rzeczywiście, to jest ogromna inwestycja. I tak naprawdę nie dotyczy łodzi czy jachtów, ale otwarcia samego miasta na morze. Chodzi o zniesienie pewnych niewidzialnych barier między morzem a miastem. To inwestycja, która ma też znacząco ożywić lokalne biznesy, życie kulturalne. Zmianie ulegnie bardzo wiele. Powstanie też dużo pieszych ścieżek, niektóre ulice zostaną całkowicie wyłączone z ruchu. Chcemy połączyć nową część portową z centrum miasta. 40 milionów euro na tę inwestycję ma przynieść korzyści miastu, a nie właścicielom łodzi i jachtów.

Mówi Pan, że przy okazji tej inwestycji wiele ulic zostanie na stałe zamkniętych dla ruchu kołowego. I tak już trudno parkować w mieście.
Owszem, niektóre ulice zostaną zamknięte, ale jednocześnie powstanie 2000 miejsc parkingowych przy porcie. Wszystko jest w projekcie tej inwestycji. A biorąc pod uwagę ulice, sąsiadujące z inwestycją, tych miejsc będzie 3 000. Także to nie jest tak, że nagle zabraknie miejsc parkingowych. W efekcie, będzie ich więc znacznie więcej.
Panie burmistrzu, ostatnie pytanie. Mówi Pan tak dużo o planach, inwestycjach, nadziejach i marzeniach. Ale rok 2023 to w Hiszpanii rok wyborczy. Zbliżają się wybory lokalne. Dlaczego więc, Polacy mieszkający w Torrevieja powinni oddać swój głos na Pana, na Pana partię?
Wybór każdego zawsze dyktowany jest własnymi potrzebami i własną oceną tego, co lokalne władze do tej pory zrobiły. Choć ważne jest też mieć świadomość założeń i możliwości. Miasto zmienia się powoli,a my przykładamy wszelkich starań, żeby było jak najbardziej przyjazne wszystkim jego mieszkańcom. Żeby było po prostu nasze, wspólne. Jak mówiłem wcześniej, chętnie współpracujemy też ze wszystkimi narodowościami i jeśli czegoś od nas potrzebują, spotkamy się z nimi i na pewno coś wspólnie zrealizujemy. Polska społeczność jest dla nas bardzo ważna. Pomijając już to, że rolą burmistrza każdego miasta i każdego urzędu jest być między ludźmi, rozmawiać z nimi, spotykać się, wsłuchiwać się w ich bolączki i potrzeby.
Dziękujemy za rozmowę